Ślubne zwyczaje to temat bardzo szeroki. Można nawet śmiało powiedzieć, że niemal każdy naród, a nawet grupa etniczna, kultywuje jakiś obrządek. Z niemal każdym z nich związany jest jakiś mit, legenda lub po prostu niezłomna wiara, że skrupulatne jego przestrzeganie przyniesie szczęście młodej parze. I oby tak było, w końcu niezależnie od rytuałów, wszyscy chcemy, aby młodzi żyli długo i szczęśliwie. Zapraszam na kolejną piątkę!
1. Posprzątajmy razem – Niemcy
Niemieccy nowożeńcy muszą sprostać pierwszemu wspólnemu zadaniu – otóż chwytają miotły i wspólnie sprzątają bałagan pozostawiony przez gości, którzy z impetem chwilę wcześniej tłukli o podłogę porcelanową zastawę wyganiając w ten sposób złe duchy. I nie chodzi w tym rytuale jedynie o wspólne przygotowanie się do codziennych porządków. Para ma dzięki temu doświadczeniu nauczyć się wspólnie pokonywać trudności na swojej nowej drodze. Sprostawszy temu zadaniu – sprosta wszystkim życiowym wyzwaniom. Wspaniale by było, gdyby największe życiowe przeszkody ograniczały się do posprzątania bałaganu, niemniej samo doświadczenie na pewno w jakiś sposób zbliża i umacnia małżeńską więź. Rytuał prosty i sympatyczny.
2. Utuczyć narzeczoną! – Mauritius
Nikogo nie dziwi, że panna młoda przed ślubem próbuje zgubić kilka kilogramów, by wcisnąć się w wymarzoną kreację. Nikogo nie dziwi to u nas, natomiast na Mauritius z pewnością taka panna uznana by została za dziwaczkę. Tam kultywuje się zupełnie odmienny zwyczaj – panna młoda przed ślubem zaczyna jeść. Im więcej przytyje, im grubsza będzie, tym lepiej. Istny raj dla puszystych oraz smakoszy! W tym kraju mężczyzna posiadający tłustą żonę uznawany jest za zamożnego. Przecież jak żona dobrze zje, to tyje, a żeby dobrze zjadła, to mąż musi dobrze zarabiać… logiczne, prawda? Nie do końca? Tak myślałem! No bo niby mówi się, że kochanego ciałka nigdy za wiele, ale żeby miarą wagi swojej żony określać poziom zamożności?
3. Po prostu musi być pięknie! – Jamajka
Panna młoda na Jamajce po prostu musi olśniewać swoim wyglądem. A do tego musi podobać się nie tylko swojemu wybrankowi, ale całej wsi. Panuje w tym kraju bowiem dość specyficzny zwyczaj, zgodnie z którym przed ślubem wszyscy mieszkańcy wsi podążają do domu przyszłej panny młodej, podziwiają jej kreację i rzucają ewentualne słowa krytyki w jej kierunku. Jeśli negatywnych komentarzy jest więcej niż pozytywów, dziewczyna musi się przebrać. I tak aż do skutku. Cóż, tutaj nie ma miejsca na indywidualne upodobania – liczy się głos wsi. A co, jeśli dziewczyna jest po prostu brzydka lub zabraknie jej stroju i pomysłu na przebranie? W tym momencie zastanawiam się, jaki padł rekord przymierzonych kreacji zanim panna zyskała aprobatę tłumu…
4. Ślub z drzewem – Indie
Zgodnie z hinduskim wierzeniem, kobiety urodzone w okresie, kiedy Mars i Saturn spotykają się w tzw. siódmym domu, są przeklęte. Zgodnie z przesądem, nie powinny one wychodzić za mąż, ponieważ ich przekleństwo przyniesie przedwczesną śmierć małżonkowi. Nie oznacza to jednak, że pechowo urodzone panny znajdują się w sytuacji bez wyjścia. Fatum można oszukać. Przeklęta dama musi po prostu najpierw poślubić… drzewo! Po dokonaniu takich zaślubin drzewo jest ścinane, co ostatecznie łamie klątwę. Teraz już wolna od złego uroku kobieta może śmiało planować zamążpójście. Szkoda, że ten przesąd działa tylko w przypadku przeklętych hindusek. Wyobraźcie sobie, że każdy człowiek poślubia drzewo, aby odgonić śmierć od najbliższej osoby… Cieszylibyśmy się długowiecznością w świecie pozbawionym drzew!
5. Zakaz robienia kupy – Borneo
Bardzo dziwny zwyczaj panuje wśród mieszkańców plemienia Todong na Borneo. Otóż po ślubie przez trzy dni i trzy noce młodzi mają całkowity zakaz mycia się (to jeszcze nie jest najstraszniejsze) oraz… wypróżniania! Zostają zamknięci w domu pod ścisłym nadzorem członków rodziny, którzy pilnują, aby zakaz był bezwzględnie przestrzegany. Zgodnie z przesądem, ma to być gwarancją małżeńskiego szczęścia. Coś w tej kupie jest, gdyż nawet u nas kupa (czy to ptasia na głowie, czy wielki placek we śnie) symbolizuje szczęście i pieniądze), jednakże 3-dniowy post kupny to istny terror dla jelit. No i nikt zapewne nie chciałby wkroczyć do toalety tuż po jednym z małżonków, który w końcu po trzech dniach dokona tego jakże wymarzonego wypróżnienia w toalecie!