Co kraj to obyczaj. W przypadku ślubnych zwyczajów to powiedzenia sprawdza się wyśmienicie. Chyba trudno o większą różnorodność w kwestii przesądów, rytuałów, zwyczajów. Niektóre z nich mogą wydawać się nam śmieszne, inne po prostu dziwne, a jeszcze inne wręcz odrażające. W dzisiejszej serii zaprezentuję zwyczaje kultywowane w Irlandii, Francji oraz Chinach. Zapraszam do wysłuchania pierwszej piątki.
1. Słomiani tancerze – Irlandia
Ten dziwny zwyczaj kultywowany jest w Irlandii w hrabstwie Leitrim oraz Mayo. W przeddzień ślubu dziewięciu młodzieńców nakłada na głowę snopek ze słomy tak, by nie było widać twarzy. W tym niecodziennym przebraniu mężczyźni udają się do domu przyszłej panny młodej i porywają ją do tańca. Jeżeli w domu panny młodej znajdą inne niewiasty, również z nimi odbywają szalony przedślubny taniec. Po ukończeniu rytuału, młodzieńcy znikają tak szybko, jak się pojawili. O ich niedawnej obecności mogą świadczyć jedynie kłosy siana pozostawione na podłodze. Przybycie słomianych tancerzy ma oznaczać niezwłoczne wkroczenie szczęścia i dobrobytu w życie młodej pary. I oby po takim rytuale swojego szczęścia młodzi nie musieli szukać jak igły w stogu siana!
2. Irytujący hałas podczas poślubnej nocy – Francja
W niektórych regionach Francji jest dane młodej parze w spokoju skonsumować nowo zawarty związek małżeński. Tam noc poślubna odbywa się przy akompaniamencie bębenków, gwizdów i okrzyków. Rodzina i znajomi tłumnie spotykają się pod domem nowożeńców i rozpoczynają bardzo hałaśliwe obrządki. Śpiewają, grają, krzyczą – jednym słowem – wprowadzają niebywały chaos. Oczywistym jest, że w takiej sytuacji z romantycznej nocy nici, gdyż czar pryska jak mydlana bańka, jednakże nienasyconym gościom nie tylko o to chodzi. Młoda para zmuszona jest do opuszczenia małżeńskiego łoża i dołączenia do imprezowego orszaku, aby razem z przybyłymi gośćmi jeść, pić i bawić się do rana. No cóż, romantyczna noc poślubna idzie w zapomnienie! A niech tam, przecież to nie ostatnia noc we dwoje.
3. Słone łzy – Chiny
Płacz z radości towarzyszy ślubom w Chinach. I nie byłoby w tym nic dziwnego (wszak kto z Was nie uronił łezki wzruszenia w swoim życiu?), gdyby nie fakt, że chińska narzeczona zaczyna płakać już miesiąc przed ślubem i wylewa słone łzy przez godzinę dziennie! Po 10 dniach do rytuału dołącza mama, potem babcia, a tuż przed ślubem płaczą już wszystkie kobiety w rodzinie. Cóż to musi być za dziwny koncert, kiedy w całym domu rozbrzmiewa głośne zawodzenie? Ciekawe, jak w tym czasie zwoje wzruszenie wyraża męska część rodziny? Raczej trudno sobie wyobrazić kilkunastu panów wylewających hektolitry łez w domowym zaciszu, aby w ten sposób wyrazić swoje wzruszenie z powodu rychłego zamążpójścia. Chociaż… kto wie? Mówi się, że Chińczycy obu płci potrafią się wzruszać nawet na operach mydlanych.
4. Stopy na podłodze – Irlandia
Zgodnie z legendą, zło czyha na piękną pannę młodą i tylko wyczekuje odpowiedniego momentu, aby ją porwać. Irlandzki diabeł gustuje w pięknych rzeczach, a panna młoda wygląda przecież zjawiskowo. Aby uniknąć sytuacji, kiedy zło wyrwie ją z objęć ukochanego, panna młoda musi przez całą uroczystość (nawet podczas tańca) trzymać swoje stopy na podłodze! Diabeł może bowiem ją porwać tylko wtedy, kiedy ta znajduje się w powietrzu. Cóż to za radość z tańca, kiedy nie można oderwać się od podłogi i lekko pofrunąć w objęciach ukochanego? No, ale z drugiej strony – lepiej stąpać przy ziemi podczas weselnej nocy – niż trafić w otchłań diabelskich czeluści na zawsze! Przecież jeśli panna młoda przetrwa wesele, będzie miała całe życie na szalone tańce bez udziału diabelskiej widowni!
5. Szampan i czekolada z klozetu – Francja
Na ślubach zazwyczaj jemy, pijemy, bawimy się i nie ma w tym nic dziwnego. We Francji jednak młoda para z pewnością nie czeka z niecierpliwością na ślubne specjały. Francuskim zwyczajem powinna bowiem skonsumować posiłek z… muszli klozetowej! Wprawdzie w menu góruje czekolada i szampan, jednakże samo „naczynie” pozostawia wiele do życzenia. Tuż po zawarciu małżeńskiej przysięgi nowożeńcy przystępują do kultywowania francuskiej tradycji. Tłumnie odprowadzeni do swojego sedesu, w towarzystwie gromkich braw zaczynają pałaszować specjalnie dla nich przygotowane menu.
Wspomniana tradycja ma dać im siłę do przetrwania nocy poślubnej. Ciekawe, jak smakują później pocałunki i czy owo „przetrwanie” ma oznaczać pierwszy małżeński seks spragnionej miłosnych igraszek pary czy może żołądkową rewolucję będącą wynikiem klozetowej uczty?