Ślubne zwyczaje na świecie cz. 5 – Liban, Chiny, Rosja, Kenia oraz Szkocja

Ślub to przepiękna uroczystość, wspominana przez całe życie. Dlatego każda para dba o to, by była dopracowana w każdym, nawet najmniejszym szczególe. W tym szczególnym dniu nawet osoby w gruncie rzeczy nie ulegające przesądom starają się zorganizować uroczystość zgodnie z kultywowanymi zwyczajami ślubnymi. Dzisiejsza piątka to dziwne zwyczaje rodem z Libanu, Chin, Rosji, Kenii oraz Szkocji.

1.  Dużo hałasu na start – Liban

W Libanie podczas ceremonii zaślubin, a właściwie to już przed nią, musi być głośno. Tańce, muzyka, krzyki, im głośniej – tym lepiej. Taki weselny orszak podąża pod dom panny młodej oraz pana młodego, głośno anonsując swoje przybycie. Taniec brzucha? Jak najbardziej! Demonstrowanie talentu wokalno – instrumentalnego? Czemu nie! Jak się bawić, to na całego! Pochód kończy się ostatecznie w domu panny młodej, gdzie nowożeńcy obsypywani są płatkami kwiatów oraz przyjmują niekończące się błogosławieństwa. Następnie młoda para opuszcza dom, by przystąpić do ceremonii zaślubin. Cala ta hałaśliwa otoczka dodaje całemu zajściu ekspresji. Szkoda, że u nas pod domami słychać przede wszystkim harmoszkę oraz „złoty krążek”, a o tańcu brzucha można co najwyżej pomarzyć…

2. Jedna sukienka? Za mało! – Chiny

Wybór sukni ślubnej to nie lada wyzwanie. Dobór fasonu, niekończące się przymiarki, a potem nieustająca modlitwa o to, aby podczas przyjęcia weselnego owa kreacja nie została uszkodzona, pochlapana, pobrudzona. No i większość nocy w niewygodnym, ale jakże pięknym stroju! A co by było, gdyby trzeba było wybrać nie jedną kreację a trzy? W Chinach panna młoda przygotowuje trzy stroje: tradycyjną suknię ślubną na ceremonię zaślubin, nieco bardziej nowoczesną sukienkę „na wejście” oraz wygodną koktajlową kreację przeznaczoną na weselne szaleństwa na parkiecie. Praktyczne? A jakże! Tylko jak przeżyć urwanie głowy z wyborem nie jednej, a trzech sukienek? Chyba śluby należałoby planować nie rok, a trzy lata wcześniej!

3. Duże usta górą! – Rosja

Duże usta miewają swoich zwolenników oraz przeciwników. Jednak nie o gustach będziemy tutaj dyskutować. W Rosji na zdecydowanie wygranej pozycji są posiadacze wielkich ust. I nie chodzi tutaj o kanony piękna, tylko o ślubne zwyczaje. Otóż po ceremonii zaślubin młoda para zasiada do gryzienia specjalnie na tę okazję przygotowanego wypieku o nazwie karavaya. Jest to rodzaj słodkiego chleba udekorowanego wzorem o kształcie kłosów pszenicy oraz pierścieni. Nietrudno się domyślić, że owa dekoracja ma znaczenie symboliczne. Pszenica oznacza dobrobyt, natomiast pierścienie są oznaką wierności.  Tradycja głosi, że kto ugryzie większy kęs będzie głową rodziny. Teraz już wiecie, dlaczego w Rosji opłaca się wstrzykiwać w usta botoks?

4. A niech mnie tata opluje! – Kenia

W naszym kraju spluwanie kojarzy się z pogardą, brakiem tolerancji i jest społecznie nieakceptowane. W Kenii sama idea plucia jest podobna, co jednak jeśli pluje się, aby odpędzić złe moce? Mówi się, że cel uświęca środki, tak więc przyjęło się, że ojciec panny młodej spluwa nowożeńcom na pożegnanie. Cóż, córka odchodzi z mężem, porzuca rodzinne pielesze i wkracza na nową drogę. Aby ta droga była przepełniona szczęściem, nie można dopuścić do tego, aby złe moce wkroczyły na szlak nowożeńców. Temu właśnie ma zapobiec spluwanie. Niech złe moce pomyślą, że młodzi nie mają rodzinnego wsparcia, że wcale nie jest tak pięknie, więc nie warto sobie nimi zaprzątać głowy! A gdyby to tak naprawdę działało? Wyobraźcie sobie na każdym kroku: „powodzenia na egzaminie” i tfu… splunięcie; „szerokiej drogi” i tfu… splunięcie! Atrakcyjna wizja, nie ma co!

5. Oblewanie pomyjami – Szkocja

Wiadro pomyj na młodą parę? Czemu nie? Taki zwyczaj kultywuje się w Szkocji. Przed ceremonią zaślubin panna młoda, pan młody lub obydwoje narzeczeni wyciągani są z domu po to, aby rozweseleni przyjaciele oraz członkowie rodziny mogli wylać na nich wiadro pomyj! Resztki z obiadów, popiół, pierze, dosłownie wszystko, co wpadnie im w ręce, wylewane jest na głowy przyszłych małżonków. Następnie, tak oblani całym paskudztwem narzeczeni, zostają przegonieni po okolicy. Czy to ma być wielka próba przed ślubem pokazująca, jak ogromne małżeńskie trudy przyjdzie im znosić w przyszłości? Od tej pory, ilekroć usłyszę o wylewaniu pomyj na głowę w jakimkolwiek kontekście, przed oczami mi stanie wizja szkockiej narzeczeńskiej pary. Wtedy pomyślę, że chyba nie jest aż tak źle…